
Dziewczyna i morze. Poranek na jachcie.
Ranek na jachcie. Teraz już wiem, że to moja ulubiona pora dnia. Zaraz obok leniwego popołudnia na rozgrzanym deku i wesołym wieczorze z przyjaciółmi na pokładzie.
Wszyscy śpią. Nie chcę ich budzić, więc póki co, zamiast pysznej kawy z ekspresu ( tak, na jachcie mamy nawet ekspres do kawy) zadowalam się kubkiem rozpuszczalnej, czy jak kto woli, puszczalskiej. Mam do niej uraz od czasów życia w akademiku, ale cóż…
Na pokładzie jeszcze rosa, rozkładam się na ręczniku na moich ulubionych materacach. Z kawą i książką. Jest niesamowicie cicho. A nie. Jednak nie. Dopiero teraz uzmysławiam sobie, że w tle słyszę jakieś dźwięki. To cykady. Ich hałaśliwa muzyka cudownie współgra ze spokojnym morzem i leniwie wznoszącym się słońcem. Leżę z zamkniętymi oczami i słucham. Książka poszła w odstawkę. Przypomina mi się piosenka Maanamu… . Śpiewam sobie cichutko pod nosem, cykady dzielnie mi akompaniują. Robię kolejne zdjęcie chwili w głowie. Gdy już zimą w moim domu, będę rano włączała wszystkie światła by rozjaśnić ponury poranek, przypomnę sobie ten moment. Tą kawę, której nie lubię, a która tak cudownie smakuje tutaj rano, na jachcie w zatoczce, gdzie za towarzystwo mam, nie licząc chrapiącej załogi, morze, budzące się słońce i cykady.
