Dziewczyna i morze. Pierwsze chwile.

Pierwsze chwile na morzu… Wypłynęliśmy po południu, więc dzisiaj długo nie popływamy. Tyle, żeby dotrzeć do miejsca, w którym będziemy mogli nareszcie przywitać się z morzem, jak obiecuje nasz skipper. Morze gładkie jak stół, płyniemy na silniku, który cicho turkoce… Mam przez chwilę lekkie skojarzenie z tramwajem wodnym z Gdyni na Hel. Bez żartów. Tam- sto, dwieście obcych osób, tu-grupka przyjaciół. Tam zapach paliwa, tu… - właśnie, co to za zapach? Chyba tak właśnie pachnie prawdziwie świeże powietrze. Wciągam je głęboko w płuca… . Łapię się na tym, że sama się do siebie uśmiecham. Moje obawy ulotniły się gdzieś, a ich miejsce zajęło radosne oczekiwanie. Chwilo trwaj! I nagle – bach!- słyszę głos skippera : Przygotować się do zrzucenia kotwicy! Jak to? Już? Nie chcę! Chcę jeszcze płynąć! Rozglądam się – ni stąd, ni zowąd znaleźliśmy się w uroczej zatoczce – ponoć w Chorwacji jest ich bez liku. Nikogo nie ma: wysepka, morze i nasz jacht. Skipper sprawnie wykonuje manewr i już stoimy na kotwicy. I kolejny komunikat: Pokład kąpielowy otwarty! Nie trzeba nas dwa razy zapraszać. Za nami upalny, wyczerpujący dzień. Wszyscy skaczemy do wody. Niesamowite uczucie- jest cudnie, przyjemnie, orzeźwiająco, unoszę się na powierzchni, a pode mną osiem metrów przejrzystej, krystalicznie czystej wody. Czuję, jak morze mnie otula i zdejmuje ze mnie całe zmęczenie. Na oglądanie rybek przyjdzie czas kiedy indziej. Na pokładzie czeka już nalany szampan –no dobra –wino musujące… ;-) Chcę  już zawsze tak witać się z morzem. Nie chcę się już z nim żegnać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sign up to our newsletter!

10 − 8 =